Kultura pogardy
Uwaga: To jest tłumaczenie artykułu napisane za zgodą osoby, która opublikowała oryginał. Link do oryginalnej treści znajdziesz poniżej.
Disclaimer: This is a Polish translation of the article linked below, written with consent of its original author.
► Contempt Culture, Aurynn Shaw
Kiedy zaczynałam przygodę z programowaniem w 2001 roku, na porządku dziennym w moich społecznościach było zdecydowane krytykowanie innych języków programowania. Inne języki były do dupy, a ludzie piszący w nich byli przegrywami albo idiotami. Gdyby tylko używali prawdziwego języka, takiego jak nasz, wszystko byłoby po prostu lepsze.
Nieprawdaż?
Ten zakodowany kulturowo rodzaj języka był bardzo powszechny i w szczególny sposób potępiał PHP i Javę. Osoby programujące w tych językach były uważane za mniej kompetentne od tych, które programowały w innych, bardziej błogosławionych językach.
W tamtym czasie, jako świeżo upieczona programistka, wzięłam to sobie głęboko do serca. Mój język programowania był tym błogosławionym. Oczywiście wcale nie dlatego, że to ja go używałam - raczej dlatego, że był lepiej zaprojektowany od PHP oraz nie tak rozwlekły i irytujący jak Java. No i był bardziej elastyczny od innych.
Nikogo nie obchodziło, że trudno się go czytało (i nadal tak jest). Byliśmy lepsi tylko dlatego, że go używaliśmy.
Powielałam ten wzorzec przez długi czas. Gdy uczyłam się nowych języków i wzorców, powtarzałam to samo zachowanie, tylko już w nowym środowisku. Raczej nie wzbudzałam tym sympatii otoczenia. Taki mikrokosmos kumulujący w sobie wszystko, co najgorsze w branży technologicznej.
Przynajmniej dopóki ktoś nie zwrócił mi na to uwagi.
“A nie pomyślałaś może…?”
Wygłaszałam krytyczne opinie na temat języka PHP i programistów PHP. Nic specjalnego, zwykłe standardowe “PHP ssie”. Coś, co robiłam i tolerowałam przez wiele lat.
Przełknięcie faktu, że ktoś mi to wypomniał, nie było dla mnie łatwe. Usłyszałam, że powinnam się zastanowić, kogo i co dokładnie krytykuję. Cieszyłam się przywilejem dostępu do samodzielnie wypracowanej, specyficznej wersji narracji, według której używałam “prawdziwych” języków programowania i to moja pasja i zaangażowanie były “tymi prawdziwymi”. Dzięki temu pasowałam do pradawnego archetypu hakera i mogłam cieszyć się tą rangą tak długo, jak długo nie dopuszczałam innych do głosu. Ale moja misternie wypracowana narracja nie miała nic wspólnego z narracjami innych ludzi i ktoś mi o tym dobitnie przypomniał. Inne narracje - takie jak pierwsze kroki z motywami graficznymi dla WordPressa, próbowanie swoich sił z coraz bardziej zaawansowanymi motywami wymagającymi znajomości PHP, czy też tworzenie wtyczek - miały oczywiście sens, ale były zarezerwowane głównie dla kobiet.
To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Głośno krytykowałam język programowania i jednocześnie sugerowałam, że ludzie piszący w tym języku nie byli tak dobrzy jak ja - czyli nie byli dobrzy w programowaniu. I nagle uświadomiłam sobie, na ile różnych sposobów osoby piszące w tych językach mogły poczuć się odrzucone przeze mnie, tak jakby nie pasowały i nie były mile widziane w społecznościach, do których należałam.
Swoim zachowaniem aktywnie brałam udział w wykluczeniu kobiet ze świata nauk ścisłych i technologii.
Intencja nie jest magią [1]
Oczywiście nie robiłam tego wszystkiego z premedytacją. Ale uświadomiłam sobie także, że moje intencje nie miały znaczenia. Liczyło się to, że to wszystko robiłam i powodowało to namacalne reperkusje.
Moją intencją było wyśmiewanie języka programowania, ale reperkusją było to, że osoby wywodzące się z mniejszości bały się rozmawiać ze mną o tym, co zrobiły w tym języku, bo opowiadając o swoich osiągnięciach i odkryciach nie czuły się bezpiecznie.
Bo i dlaczego miałyby się czuć bezpiecznie? Gdy tylko się odezwą, przejawem naszej kultury jest wyśmianie ich wyboru. Odpowiadamy im, że powinni przemyśleć swój wybór. Mówimy im, że ich narzędzie jest okropne. Wmawiamy im, że się mylą. Ignorujemy ich osiągnięcia i koncentrujemy się tylko na tym, jak do nich doszli; na tym jak bardzo my jesteśmy lepsi, bo szersza kultura pobłogosławiła nas dostępem do narracji uznanych za bardziej prawdziwe.
Narracji czy narzędzi niekoniecznie lepszych - a raczej popularnych, szerzej akceptowanych, bardziej dyskryminujących.
Waluta pogardy
Nauczono mnie pogardliwego podejścia do mniej popularnych narracji. Nauczono mnie płacić za ciągły dostęp do technologicznych społeczności poprzez napędzanie tej pogardy. Gdy uczyłam się programowania, wykształciłam w sobie przerośnięte poczucie własnej wartości napompowane przez elitaryzm zakorzeniony w etosie hakera. Przyjmując te same wzorce co inni, bardziej doświadczeni ludzie, mogłam poczuć się bardziej wiarygodna. Bardziej jak prawdziwa część społeczności.
Kupowałam poczucie przynależności wraz z pogardą i płaciłam za nie pogardą i wykluczającymi zachowaniami.
Dziś zdaję sobie sprawę, jak wiele z tego było reakcją lękową. A co jeśli wybrałam źle? Co jeśli ludzie skrytykują moje wybory i orzekną, że moje mozolnie zdobywane umiejętności są tak naprawdę guzik warte?
Co jeśli ludzie odkryją, że jestem oszustką?
Napędzając kulturę pogardy jako sposób na zdobycie wiarygodności mogłam uniknąć tych trudnych i głębokich pytań. Nikt i nic nie zmusza nas do refleksji nad tym, jak krzywdzimy innych ludzi. Nie musimy odpowiadać na ten irytujący głos z tyłu głowy, kiedy pyta, czy jesteśmy wystarczająco dobrzy. To nie ja nie mam racji, tylko oni.
Zamiast tego, nauczono mnie wykorzystać emocje jako broń w celu uciszania i wykluczania innych, co skutkowało tym, że pozostałe głosy wokół mnie były tymi najbardziej toksycznymi i wykluczającymi - bo były najbardziej tolerancyjne wobec zachowań toksycznych i wykluczających.
Ten wzorzec jest powszechny w branży technologicznej - od bardzo poważnych projektów takich jak jądro Linuksa, przez toczące się “wojenki” między systemami operacyjnymi / językami / edytorami czy obrzydliwe reakcje na wprowadzenie kodeksów postępowania (“Code of Conduct”), aż po programistów krytykujących w cyniczny sposób cudze umiejętności programistyczne, czy narastającą pogardę wobec ludzi, dla których pierwszym lub głównym językiem programowania jest JavaScript.
No i teraz tak
Taka kultura rodzi konsekwencje. Dla przykładu, społeczności wokół PHP przez długi czas nie były dopuszczane do głosu przy rozwoju narzędzi DevOps. Użycie PHP bywa uznawane za domyślnie niebezpieczne, a język i jego społeczność jest często wyśmiewana, bo programują w “obiektywnie złym języku”.
Ale ludzie zarabiają na życie pracą z PHP, wdrażaniem PHP i próbami zabezpieczenia PHP. Czy oni nie zasługują na takie samo wsparcie, jakie otrzymaliśmy my? Na wsparcie w postaci dobrych praktyk i rozwoju nastawionego na bezpieczeństwo? Ci ludzie nie mogą uczynić swojej pracy lepszą, ponieważ nie chcemy z nimi współpracować, a szyderstwem i politowaniem odstraszamy ich z naszych społeczności.
A kiedy rozwijają swoje własne narzędzia - wszak wciąż ich potrzebują - mamy czelność pytać, dlaczego nie użyli innych.
A gdy oni wcześniej pytali o te inne narzędzia, to ich wyśmiewaliśmy. Kazaliśmy im zacząć używać prawdziwego języka programowania, przepisać całą aplikację, przebudować wszystko od początku, bo ich ścieżka nie była wystarczająco “błogosławiona”.
Ponieważ to my byliśmy źródłem problemu.
Mam tego dość
W roku 2015 byłam świadkiem, jak osoba wygłaszająca prelekcję na konferencji poświęconej Pythonowi nabijała się z Javy. Jak poczuliby się ludzie, którzy właśnie próbowali przenieść się z Javy na coś innego? Ja nie poczułabym się mile widziana. Zakodowałabym sobie, że to wcale nieprawda, że społeczność Pythona jest taka otwarta.
Mam dość ciągłego upominania ludzi, kiedy wyśmiewają z PHP.
Mam dość ludzi, którzy gardzą Windowsem - najpopularniejszym systemem operacyjnym - tylko dlatego, że my go nie używamy. Jestem zmęczona faktem, że nie ułatwiamy życia ludziom używającym naszych narzędzi i nie tłumaczymy im, jak się przenieść, gdy oni są na to gotowi.
Zamiast tego pouczamy, odrzucamy i szydzimy z nich. Nie wyposażamy naszych społeczności w poczucie szacunku i dumy z naszych osiągnięć, ale raczej wstrzykujemy w nie wstyd, pogardę i okropność. Wykluczamy ludzi.
Wykluczałam ludzi. Ja we własnej osobie, bezpośrednio. Muszę to głośno przyznać i jakoś sobie z tym poradzić.
My wykluczaliśmy ludzi. Bezpośrednio. Wszyscy. To, że nie było to naszą intencją, nie ma znaczenia. Szydzimy z rzeczy, które dla innych ludzi są ważne. Sprawiamy, że ci ludzie czują się gorsi, a ich osiągnięcia są nieistotne. Sprawiamy, że nie czują się mile widziani.
Co mogę zrobić?
ZAMKNIJ SIĘ.
Serio, dość już. Jeżeli czujesz potrzebę naśmiewać się z języka programowania, śmiej się ze swojego języka programowania, wewnątrz swojej społeczności. Społeczność JavaScriptu jest w tym znakomita, bo próbują w ten sposób pomagać ludziom pisać lepszy kod w JavaScripcie.
Rób to tylko w otoczeniu przyjaciół, ale pamiętaj, że ekstremalnie problematyczny jest sam fakt, że to robisz.
Znajdź jakiś świetny projekt w języku, którym pogardzasz i głośno go pochwal.
Odwiedzaj meetupy poświęcone rzeczom, których nie cierpisz. Powiedz, że nic nie wiesz i zobacz, z jaką otwartością społeczności traktują nowych ludzi. Zwróć uwagę na to, co mówią i co robią. Zadaj sobie pytanie, czy stać Cię na tyle otwartości, gdyby ci ludzie przyszli na Twoje meetupy.
Pracuj na rzecz zmiany w swojej społeczności. Ludziom, którzy próbują kupić prawa członkowskie za walutę pogardy każ przestać albo pokaż drzwi. Daj im do zrozumienia, że takie zachowania nie są akceptowalnym sposobem na zdobycie szacunku w społeczności.
Najlepszą porada, jaką dajemy programującym ludziom, jest taka: zostawiajmy rzeczy w lepszym stanie, niż je zastaliśmy. Robimy to za pomocą kodu - dlaczego nie robimy tego w naszych społecznościach? Czemu nie robimy tego wśród ludzi, osób bliskich, przyjaciół?
Zadaj sobie pytanie, dlaczego to wszystko jest akceptowalne w Twojej społeczności i zawsze zostawiaj rzeczy w lepszym stanie, niż były wcześniej.
Data publikacji oryginalnego tekstu: 16 grudnia 2015 r.