O felernych tosterach i błaganiu o pomoc
Uwaga: To jest tłumaczenie artykułu napisane za zgodą osoby, która opublikowała oryginał. Link do oryginalnej treści znajdziesz poniżej.
Disclaimer: This is a Polish translation of the article linked below, written with consent of its original author.
► Faulty toasters and cries for help, Rachel Kroll
Opowiem Ci historyjkę o tosterach. A przy okazji zamierzam opowiedzieć Ci o tym, jak słuchać Twoich ludzi.
Wyobraź sobie, że jestem konsumentką i mam ochotę na tosty. Wychodzę do sklepu, aby kupić całą masę tosterów. Dosłownie zgarniam wszystko, co znajdę na półkach. Oznacza to, że biorę ze sobą mnóstwo różnych marek, modeli i styli. Nie przeszkadza mi to, ponieważ wszystko, czego pragnę, to przemienić zwykły chleb w tosty.
Ostatecznie wybieram pięć różnych tosterów. Wygospodarowuję im miejsce na blacie i ustawiam obok siebie. Następnie wkładam do nich chleb i uruchamiam każdy z tosterów. Kilka minut później sprawdzam jak im poszło. Trzy tostery wyprodukowały coś, co bez wątpienia jest tostem. Pozostałe dwa zwróciły mi mój niedopieszczony i niedopieczony chleb.
Próbuję jeszcze raz ze świeżym chlebem. Ponownie uruchamiam wszystkie pięć tosterów i kilka minut później trzy z nich oddają mi tosty, zaś dwa z nich nie robią nic i oddają mi zimny chleb. Mogę powtarzać ten eksperymencik w nieskończoność i zawsze dostaję ten sam rezultat. Te same trzy tostery dostarczają to, czego oczekuję, a te same dwa pozostałe - nie.
Z dwoma tosterami coś jest ewidentnie nie tak. Niestety, gdy próbuję poskarżyć się na to, słyszę odpowiedź, że może powinnam spróbować sama je naprawić. Nie mieści mi się to w głowie. Nie przychodzę tu w roli projektantki, producentki czy nawet serwisantki tosterów. Chcę zamieniać chleb w tosty i w zakresie moich kompetencji nie leży “uczenie” tych dwóch tosterów, jak to się robi. Kupiłam tostery, więc powinny robić tosty!
Napisałam podobną wersję tej historyjki kilka lat temu, kiedy byłam w projekcie, w którym kilku ludzi nie dostarczało niczego użytecznego. Z pełną premedytacją napisałam to bardzo ogólnikowo, ale powinno być oczywiste, że ja w istocie narzekam na coś, co powinno wykonywać określone zadanie, ale tego nie robiło. Nie prosiłam, żeby to coś wyhodowało skrzydła i zaczęło latać. Miało zacząć robić to, co do niego należy.
Nie byłam szefem. W zasadzie nie miałam żadnego wpływu na zatrudnianie i zwalnianie. Musiałam współpracować z takimi ludźmi, jacy byli wokół mnie. Problem pojawił się, gdy tylko dostarczenie czegoś zaczynało zależeć od nich, a oni za każdym razem nawalali. Skojarzenie powinno być oczywiste: to oni byli tosterami, ja dawałam im chleb, a oni nie oddawali mi tostów.
Po zaraportowaniu tych anomalii lokalnemu szefostwu usłyszałam sugestię, że może powinnam przeszkolić ich z pisania kodu, który oni powinni pisać. Aha, okej. Czyli tak: ja mam pisać kod, oni również, ale oni nie piszą - i to miałoby być moje zmartwienie? Odrzuciłam ofertę przyjęcia odpowiedzialności bez realnej władzy, która mogłaby cokolwiek zmienić.
Pozostając przy mojej analogii do tosterów - wyobraź sobie, że mówisz mi, że powinnam produkować więcej tostów, ale nie dajesz mi żadnej możliwości wyrzucenia dwóch felernych tosterów i przyniesienia ze sklepu dwóch lepszych. Dostałabym pełnię odpowiedzialności i żadnych narzędzi do działania i istnieje termin na to: kozioł ofiarny! Wiedziałam, że lepiej nie pakować się w takie bagno po raz kolejny.
Niestety dla nich - wypaliłam się, powiedziałam “dość” i przestałam pracować przy projekcie, w który wcześniej włożyłam mnóstwo serca. Oni zaś musieli polegać na swoich “zepsutych tosterach”. Możesz się domyślić, jak to się skończyło.
A teraz wyobraź sobie, że to Ty jesteś szefem. Rozglądasz się wokół i widzisz, że ktoś z Twoich ludzi napisał dziwną historyjkę o felernych tosterach. Masz pojęcia, co ona oznacza? Potrafisz zrozumieć, co ją zainpirowało? Czy ktokolwiek zda sobie sprawę, co ta historyjka właściwie mówi, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli?
W środowisku pełnym ludzi, którzy wszystko biorą dosłownie i umykają im niuanse ukryte w metaforach i przypowieściach - zapomnij. Taka historyjka to zaledwie szept w huraganie. Oj, przepraszam, to kolejna metafora. To może inaczej: mówisz rzeczy, których oni nigdy nie dosłyszą.
Data publikacji oryginalnego tekstu: 20 lutego 2013 r.